czwartek, 27 września 2012

    - Misiek, coś mi się wydaje, że ta cała twoja misja się chyba nie udała, no nie? - powiedział Bartek, w tym momencie ciemnowłosy chłopak, ubrany jak zakonnik, w ręce przesuwający paciorki różańca. Biła od niego dziwna energia, wrażenie, które powodowało, że wydawało się, że ma się gorączkę i zbliża się biegunka. Bartek zwrócił się do Miśka, chłopaka który szedł z przodu, obok szła Ona, najpiękniejsza kobieta, jednak z naturą kobiety niewiele mająca wspólnego.
- To jest już naprawdę nieistotne, Bartku - ciemnowłosy  się skrzywił, a Ona kontynuowała - Widocznie taki los czekał nas wszystkich... Oczywiście ja jako Matka o wszystkim wiedziałam, ale to była jedna z możliwości. Nasz dar, jak widzisz doprowadził do zniszczenia. Największa łaska okazała się zgubą...
- Tjap. - mlasknął Bartek - Jednak wolałbym, żebyś mnie nazywała Natanael, czy tak wiele wymagam? To nie jest chyba takie trudno do zrealizowania, o Alma Mater, Ty która rzekomo miałaś mieć księżyc pod stopami? 
- Ale pierdolicie! - wtrącił Misiek - Co mi przyszło z tych waszych wszystkich planów, przepowiedni, pierdolenie! Czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenia? A Ty po chuja modlisz się ten różaniec? Przecież Ona stoi obok, a jakiekolwiek inne Bóstwo w tym wszechświecie wyparowało razem z promieniowaniem! Poza tym jesteś aniołem! Aniołowie się nie modlą!
- Miernoto, moje kochanie - powiedziała Ona, a Bartek spojrzał na różaniec i się uśmiechnął - od kiedy Ty masz w ogóle swoje zdanie? Ty też święty nie jesteś...
- No dobra! Ale ja jako jedyny tutaj nie byłem nigdy przeznaczony do świętości! - zdenerwował się - ja jestem człowiekem! Co  wam to mówi!? My zawsze błądziliśmy, a wy, Bóg, aniołowie i demony, uważaliście, że jesteście tacy potężni! Jak ludzie mieli choć trochę poznać waszego boskiego pierwiastka, skoro już na starcie skonstruowaliście go tak, że jego dusza nie miała żadnego kontaktu z zaświatami? A jeśli już miała, to w najlepszym wypadku, taka osoba, praktycznie dobrowolnie poddawała się trepanacji, albo sama ją na sobie stosowała! Jeszcze cholera, nie mogliście się ludziom za każdym razem pokazywać jakoś... jednoznacznie? Przecież wy wszyscy możecie wyglądać jak chcecie! 
- Uspokój się! - krzyknął Bartek - na cholerę teraz masz się wkurzać? Czemu nas obarczasz winą za tą gehe... za ten rozpierdol? To wy sami się wytłukliście! Po pierwsze, to ludzie byli ukoronowaniem stworzenia, a fakt, że posiadaliście ciało, wcale nie przeszkadzał, sami sobie zapracowaliście na taki stan rzeczy, trzeba było przestać palić świętych na stosach! Po drugie, wcale nie mieliśmy jakichś nadprzyrodzonych mocy, po prostu nie było nas widać, a po trzecie nie możemy przybierać dowolnej postaci...
- No pewnie, teraz nie.. - odetchnął - Bo jakim sposobem? Teraz jesteśmy równi. W ogóle, jakim sposobem ja widzę wasze postaci, czy my aktualnie nie powinniśmy być czymś... innym?
- Pismo mówiło, że gdy nadejdzie Królestwo niebieskie...
- Dupa, dupa! Jakie królestwo?! Przecież zdmuchnęło wszystko, tutaj nie ma już NIC. Nasz wszechświat jest już naprawdę pusty. W ogóle, jakim sposobem człowiek mógł unicestwić to wszystko? Jaki to wspaniały plan uknułaś z Ojcem, że pozostawiliście furtkę dla ludzi, że mogli zabić Boga? Przecież nawet Lucyfer nie był w stanie tego zrobić? 
- Słuchaj, to nie jest takie proste - odchrząknął Natanael - Bóg też ma jakieś siły witalne, przepraszam, miał... W sensie, niby był wszechmocny, ale... No bo zobacz: dla człowieka być wszechmocnym, to móc żyć wiecznie mieć w cholerę pieniędzy, przynajmniej, kiedy to było jeszcze możliwe. Dla aniołów, to mieć swoich wyznawców, jakieś moce, zdawałoby się nieskończone. No i takie myślenie powodowało, że Bóg wydawał się wszechmocny, tyle, że dla nas, bo dla niego był to normalny stan rzeczy, no nie wiem naprawdę! Nigdy nie rozmawiałem z nimi tak na poważnie.
- No to powiedz mi, jakim sposobem, Bóg mógł stracić tą wszechmoc? Bo nie rozumiem - Misiek był poirytowany. 
- Zwieńczenie czasu wymagało poświęcenia, a ofiara i ból były niezbędny by doprowadzić ród ludzki do tronu pańskiego... - Była to najwidoczniej jakaś przepowiednia, ponieważ Jej głos zmienił się. Normalnie, gdy zaświaty jeszcze istniały, robiło to na ludziach ogromne wrażenie, ale w tym momencie było to co najmniej groteskowe, tak groteskowe, że Bartek parsknął śmiechem.
- Słuchaj, Misiek, cztery armaggedony, plus trzy fałszywe, kilka pomyłek, gdy zaczęto rozpieczętowywać księgi, bo ktoś w piekle dla żartu strefy czasowe pozamieniał, siedmiu mesjaszy, jeden abortowany, z milion fałszywych, którzy tak wzmagali wiarę, że siłą rzeczy Bóg musiał im się objawiać, wszystkie te cuda, albo... Wiesz, u was to było tak, że jak ktoś o kimś myślał, to go piekły uszy, no nie? 
- No? - zdziwił się Misiek
- Wyobraź sobie co czuł Jezus, jak ktoś dostawał stygmatów, cholera! No i to wszystkich trochę wyczerpało, potem ktoś, już pod koniec, zostawił bramę do raju otwartą, no i jak pierdykło... No, a swoją drogą to tą bombą to trochę przegięliście.
- Dobra, dobra... To jest totalnie bez sensu! Brama do raju otwarta, a co to niby zmienia? Ale przecież piekło było zamknięte! 
- Dziecko drogie, losy wszystkich duszyczek zostały na wieczność połączone, by pełnia zbawienia spełniła się w sercach ludzkich...
- Co? Baal zrobił podkop, miał jakieś pretensje, że go w złym świetle przedstawili, no a potem nikt tego nie zasypał, bo wiesz, raj, to wszyscy tylko łazili i śpiewali, nikomu do głowy nie wpadło... A Ci z dołu tylko przyłazili do góry, albo podpieprzali jakieś jedzenie, albo wkradali się do góry i tam siedzieli.
- Dobra, dobra! Ale, czemu ja żyję nadal, czemu my żyjemy? - Misiek był już całkiem zdziwiony.
- Wiesz, miało być tak, jak wtedy, w Betlejem, tyle, że na odwrót, jakaś idea z pokalanym poczęciem, czy jakoś tak...  Judasz miał zawsze popieprzone pomysły... a Ojciec sypialnie miał odizolowaną od Ziemi i Zaświatów, więc jakoś tak wyszło... - Zapadła cisza, Miśkowi opadła szczęka. Przez całe życie dowiadywał się o Bogu, ale tego dowiedzieć się nie mógł.
- Ale, ale... co Ty tam robiłeś? 
- Eee.. głupia sprawa, daj spokój... - odwrócił wzrok Natanael
- Noo, mów! - zainteresował się Misiek
- Byli bowiem aniołowie, którzy uzupełniali Ojca, niczym jego członki byli... - odpowiedziała Ona
- Koniec rozmowy... !

środa, 26 września 2012

S i l i u s  f a r c i m i n i s

Znamię odmiany i niesprawiedliwości zadość się staje*

________________________

Część I

A L O J Z 
Kaj burze bijom i pierom się gorole
na pograniczu hadesu, kresu istnienio
kaj to niy mają sztućców na stole
Kaj to brynica złośliwie się spienio:
Widziołch jo dziwy złe i łokropne
cowieki jak niymce godali bez synsu
ginyli w ancugach łoni bezpowrotnie
za nic mieli nosz ród hanysów!

C H Ó R
Kaj burze bijom i pierom się gorole
na pograniczu hadesu, kresu istnienio
kaj to niy mają sztućców na stole
Kaj to brynica złośliwie się spienio


A L O J Z 
Godali pokryntnie na pewno nom zguba
ciule łokropne i cwane pierony
pozawiyrali kożdo tam gruba
żeby mógł łostać gorol spełniony

J O R G 
Godej no li pryndko ło co ci chodzi
bo jus żech jest stary i gupi
straszny mi łobroz myśl ta przywodzi
ale pryndko, bo szwaja mi fest dupi
(boch z gruby, co ją tak miłujes,
przyjechoł, co się tak dziwujes?)

C H Ó R
Bo łon z gruby, co ją tak miłujes,
przyjechoł, co się tak dziwujes!

A L O J Z
Łokropny to swąd, prziznom ci racja
ale na to już nic niy zrobiysz
jak łokropno i wężowo to nacja
zaro jak ci powiym, się dowiysz: 
Ida jo do sklepu, kupić se flaszecka
sklep richtig fajny, no i wybór srogi
no i ekspediyntka piykno miała kiecka!
Jak niy zajdzie tyn policaj mi drogi ...
pieron gizd łokropny, wężowy potomek
pado mi: "Pan jest bardzo pijany,
Niedostępny pozostanie trunek!"
Co za gizdy, co za chamy!

C H Ó R 
Poszoł łon do sklepu, kupić se flaszecka
sklep richtig fajny, no i wybór srogi
no i ekspediyntka piykno miała kiecka!
Jak niy zajdzie tyn policaj mu drogi ...

J O R G
Bijom, pożar, tragedyja, co ty godosz!
Dyć my ino po jedny ćwiareczce
Nic niy zrobisz, choby tam som farorz
świyntom wodą łobmuł twoje rynce

A L O J Z 
Toć to nic jesce, chopie, królu złoty
piana z gymby bije mu łokropnie
cy to ludzie, cy jus behemoty
myślołch nad tym dość sromotnie!
No to padom tak do niego pryndko,
kierowniku, policaju, drogi panie
a łon choby ze moplika dyntkom
buł i, dup, zaczimoł swoje łoddychanie

C H Ó R 
No to padom tak do niego pryndko,
kierowniku, policaju, drogi panie
a łon choby ze moplika dyntkom
buł i, dup, zaczimoł swoje łoddychanie

A L O J Z 
I tyn notes w swoje szpony demoniczne biere
i wypisuje dup z górny półki kary
Jo se myśla: "Chopie drogi, na dekiel ci piere?"
cy to jesce widno, cy to nocne som mary? 
Pacza a tam fortuna z kabzi mi ucieko
ciynżko na sercu powoli sie robi,
w nogach, kule bele, jakoś mi tak leko
a serce jak wali, jak łokropnie zgobi!

C H Ó R
I tyn notes w swoje szpony demoniczne biere
i wypisuje dup z górny półki kary
Jo se myśla: "Chopie drogi, na dekiel ci piere?"
cy to jesce widno, cy to nocne som mary? 



* Jedyny zachowany przekład dzieła Hanystotelesa, podzielony został na kilka części.


Ciulcyt i Goroliusz

- No i tak, jak żech godoł A fructibus eorum cognoscetis eos, a te ciule ino tam łazom i pijom te pierońskie gorzoły! Aeris alieni comes miseria, a łoni ino na tyn zeszyt to bierom! Dyć to gowa boli i w dupie scypi, ino by sie dupili, abo za dupami łoglondali, a przeca Ad imaginem quippe Dei factus est homo! Jo już nie mom nerwów na to, jezech stary, prowda Jasiu, że Aetas dulcissima adulescentia est, ale dyć niy mogymy tak cołkie życie! - Tu Jorguś odpalił papierosa - A ta Jadzia, co sprzedowo, to dlo nich istno Alma Mater. Jeronie, Jeronie, w dupach im się poprzewrocało! No ale, łod dzieciństwa, jak to godają, Janek, Amicus stultorum similis efficietur, niy? ... - Jorguś prowadził monolog do swojego psa.

- Ja, Hyniek, wiys jaki z tego morał? - powiedział Stefek
- Jaki? Powiydz no! - zapytał rozmówca
- Niy pij wody dla przigody umyj se w ni rynce! A dlo piykny przigody pij Tyskie książynce! - odpowiedział zadowolony na pytanie pierwszy.
- Ja! - Zripostował drugi.

I tak to dochodza do wniosku, że subiektywny hanys to jednak lepi jak nieobiektywny gorol co to zamieszkoł w Bytomiu, swoisty wilk w owczy skórze. Niy dogodos sie!

"Gorol caecus, Hanys magister optimus" - Hanystoteles

tł: 
"Gorole to dupcom bez sensu, a Hanyse to takie mondre chopy!" 

poniedziałek, 10 września 2012

Sentyment za sentymentami, pierdu pierdu lalala.

Bosch - "BOSCH"
Na dobry start, no i by dodać temu wszystkiemu artystycznego smaczku, obok obrazek przedstawiający twórczość Boscha.

- Słuchaj, wiesz, jak to jest? - zapytał Misiek, zaciągnął się papierosem i zmrużył oczy wyczekując sensownej odpowiedzi. Jednak gdy Kasia nadal nie chciała jej udzielić, odpowiedział sobie sam.
- No bo... - przeciągnął "o" do granic możliwości - strać wszystko, w sensie pieniądze, żarcie, no nie wiem, kogoś, kto zawsze był obok... - tu zrobił dramatyczną pauzę - to wszystko jest mały chuj! No bo, wbrew naszym wszystkim zapewnieniom, oczekiwaniom i tym całym subiektywnym wmawianiem sobie sensu życia, jest fakt, że to wszystko: te zapewnienia, oczekiwania i te całe subiektywne pierdolenie na temat sensu życia, ma naprawdę cholernie duży wpływ na nasze życie. Kapujesz, Kasia? - zrobił świdrujący wzrok, przekrzywił wargi, zaciągnął się papierosem kolejny raz i spojrzał tępo na Kasię.

- Mhm.. - Kasia była naćpana, a Misiek o tym dobrze wiedział. 
- Bądź ateistą całe życie, koło dupy przeleci Ci miłosierdzie pańskie, nie wzruszy Cię jego brak, czy nadmiar, czy cholera wie co... - rozkręcił się Misiek
- Noo... Kotek, ale szy ty jesteś ateistą? - zapytała nagle Kasia
- Eee.. Nie - odpowiedział zdziwiony - ufaj Panu, no i bądź w tym zaufaniu przeświadczony o jego dobroci, to wtedy będzie spoko, gorzej jeśli będziesz przeświadczony o jego istnieniu, ale gorzej z tym rozumieniem jego specyficznego poczucia miłości wobec ciebie, a pewnie i poczucia humoru, jak mi się zdaje, bardzo nietypowego poczucia humoru. 
- Ale ty jesteś... - tu Kasia przeciągnęła "ś" - wierzący, no nie?
- No, tak? - Misiek bardzo się zdziwił - Więc? 
- Nie wiem - tu jej się odbiło - chodź do wyra, chodź...
- No, Kasia! Właśnie! - olśniło Miśka, po czym zaczął potężnie gestykulować - Bóg umarł, a jedynie popędy... - nie zdążył. Nie miał jak.
 Bez spodni.

*** 
(dramatyczna przerwa)
(dumdumdumdum)



Zza rzeczki busik wyjechał, a ja w busiku,
już późno, naprawdę, a serce stęsknione: 
bluzkę przeźroczystą miałaś, ja musiałem siku!
Och, kochanie, spotkanie wymarzone...
I byłem zakochany, w sensie już od razu, 
chciałbym się ożenić, och, moje kochanie:
Lepsza od cudu, bez ramy obrazu 
lodów waniliowych... już nic nie stanie
na naszej i na drodze naszej miłości, 
wszak nie cierpisz blondynów;
będziemy mieli ogródek i przytulne włości
będę księdzem, bez córki i synów...
Chociaż czasem coś zrobimy, tak myślę, 
z przyjemności i potrzeby nazwiska zatrzymania
na świecie i kiedyś w świat ów je wyślę, 
na własne, dorosłe utrzymania: 
Bo ja już dorosły jestem, wszystko widziałem
prawda, och, kochanie, mówię od razu
Na tysiąc procent, na zawsze się zakochałem,
nawet szyby umyję i pozbędę mazów 
gdy mnie o to poprosisz, skarpetki poceruję 
umyję talerze i przestanę palić 
(Jeśli mi się uda, jeszcze nad tym popracuję,
ale to jakbym już rzucił, nie chcąc się chwalić) 
No i widzisz, miłości, jak prawdziwe uczucie
łączy nas i na zawsze (z pewnością) złączy,
a jeśli myślisz inaczej, to myśli te głupie,
wyrzuć z głowy...
-  mam to w dupie, dawać wódy!