niedziela, 20 stycznia 2013

Instagram & fun fun

Nie wiem wcale
- No i strasznie mnie wkurza, jak te wszystkie alternatywne dziewczyny wrzucają te pseudo-artystyczne zdjęcia na facebooka, wiesz Kasia? To jest beznadziejne, kurwa. O! Kotek! O! Dziecko! O! Sram! I odpowiadają na to inne alternatywne dziewczyny, których szczytem intelektualnego wysiłku jest wrzucenie zdjęcia z filtrem bokeh na fejsika... - Misiek strasznie produkował się, a Kaśką, jakby, coś wstrząsnęło. 
- Kurwa... - podkreśliła Kasia - wiesz co? - Tymi słowami najłatwiej można było podkreślić, iż chce się coś powiedzieć. Kasia to wiedziała i w momencie, gdy Misiek już strasznie nieznośnie pierdolił, w dodatku nie na temat, wtrącała subtelnie i próbowała skierować rozmowę na odpowiednie tory.
- No? - Misiek został zbity z tropu. 
- Nie uważasz, że stałeś się strasznie, ee... No wiesz? - powiedziała
- No, nie wiem? 
- No, Misiek, kurwa, przyziemny... 
- Przyziemny? W sensie, że dużo nawijam i dużo o głupotach, o których nie mam pojęcia i o których nie mam racji? 
- Nie, nie do końca.. I sęk w tym, że często masz rację. Ale... 
- Ale? - Misiek prześwietlał Kasię dogłębnie. W innych okolicznościach ktoś pomyślałby, że zaraz będą się grzmocić, ale nie teraz. Teraz chodziło o coś głębszego, niż damska pipka. 
- Wiesz, kiedyś mówiłeś tymi pojebanymi symbolami, alegoriami.. Nawiązywałeś do Biblii, do objawień, tych wszystkich świętych świństw, no...
- Ale to źle? 
- Nie, nie... Wreszcie można z Tobą normalnie porozmawiać, nie pierdolisz o wszystkich świętościach i tych wszystkich innych... dziwnych rzeczach, wiesz... Normalnie gadasz...
- No, to nic dziwnego, skoro nie mam już schizofrenii. - Misiek stwierdził fakt, który był tak strasznie oczywisty, że Kasia była wstrząśnięta jego oczywistością...
- Cooo? Miałeś schizofrenię? 
- No, prawie.
- Jak to 'prawie' ? 
- Nie chodzi o fakt choroby, czy o jej stwierdzoną formę. Te wymyślone dziadostwo działa na ciebie dokładnie tak samo, jak te prawdziwe.
- Hm? - Kasi z wrażenia ślina spłynęła po brodzie. 
- Chciałaś pokrętnie, no nie? 
- Eeee... 
- Wiesz, Twój ojciec to jakaś dziwna parodia supermana, nagminnie odwiedzają Cię aniołowie pańscy i duch święty, upadłe anioły i inne stworzenia, o których nawet najzdolniejsi teologowie nie mieli pojęcia. Czy to, twoim zdaniem, nie wygląda na objawy schizofrenii? 
"Murzyn i goła baba" - Nie wiem
- Eee.. No nie.. Znaczy się.. tak, tak!
- Więc w czym rzecz? - Misiek był już znużony tą dyskusją. Nie lubił, gdy jakakolwiek rozmowa toczy się nie po jego myśli. Ta toczyła się wybitnie w złym kierunku. Niby tematyka dobra, w sam raz. Teologia. Nadprzyrodzone rzeczy, historia jego życia. Ale, czegoś brakowało. Nie weszli jeszcze w te miejsce, te które powodowało, że Misiek zaczynał strasznie pierdolić. Ale Kasia to lubiła, dawało jej to pewne możliwości.
- Wiesz, gdy taki byłeś.. Taki dziwny... Mogłam to opisywać, nawet nie wiesz, jak bardzo ciekawy byłeś, taki tajemniczy, za Twoimi słowami kryły się tysiące znaczeń, ukryte dno, pod nim kolejne, tak dalej i dalej... 
- Pff. - Stwierdził Misiek. - Ty piszesz? 
- No. Nie wiedziałeś? 
- Nie. A co piszesz? 
- Hm... Neoromantyczną lirykę porno. 
- Aha.

niedziela, 25 listopada 2012

Hanystoteles czyńść drugo


S i l i u s  f a r c i m i n i s

Znamię odmiany i niesprawiedliwości zadość się staje

________________________

Część II


J O R G 
Cóż to godosz, szatany, potwory!
z nerwów dupnął żeś ło zol?
Gizdy to i gorolskie zmory,
od śmierci żeś był o col?
Chopie drogi, na tym krańcu świata,
coś ty szukoł mój kolego?
Tam szatańsko sama stoi chata
siarką wali, smród zalego!

A L O J Z
Moja baba, mój kwiotuszek ukochany
zachorowoł, borok, mój pączuszek
a tyn doktor musi dyć być...

J O R G
...dyć łon znany!
Cy to niy tyn co mo ruby brzuszek?
Łon tak wszystkim nom pomogoł
za kopertka, abo nawet darmo!
Jak żech sie ze sraczkom zmagoł
Roz, dwa, pomógł, a takie było larmo!

A L O J Z 
Ja, tak było, ale chopie, komedyja!
Wprowadzajom te wszystkie ustawy,
a jo dyć z moi wypłaty ledwo żyja
mógł nie zdować se łon sprawy...

Jorg wstowo jak poparzony

J O R G 
Powiydz ino, mój Ty przyjacielu drogi, 
bo mie jedna, pieronowo, trapi sprawa,
cy to prowda, że tyn gorol tak pierońsko zgobi,
cy to prowda, że mo owłosiono baba? 

A L O J Z 
Niy do końca prowda, chopie, jest to,
Ale richtig sprawa jesce gorszo,
choć gorolsko baba jest jak nasze - gładko,
gorol jest to zmora najstraszniejszo!
Słyszołś o Antku, z Halymby szczałowym? 
co w sosnowca wyjechoł rubieże,
jak przyjechoł to dupcuł językiem gorolowym,
klnąc się na ojczyzna, na piekarskie wieże!

J O R G
Jak to, cymu, dyć to tys som ludzie?!
Na dwóch łapach łazom, gymbami godajom,
może nie umiom robić na grubie,
ale tak jak my, gynau, wyglądają!

A L O J Z
Dołś się zmamić mocy ty potworny,
siłom piekła, gorolskim, nieczystym!
cwany stwór, gorol tyn łokropny,
niy zdradzi się smrodem siarczystym!
(Choć z piekła richtig pochodzi, 
cytej, szukej - tak pismo dowodzi!)

C H Ó R

(Choć z piekła richtig pochodzi, 
cytej, szukej - tak pismo dowodzi!)

J O R G
Dyć to, chopie, jak MY - poloki,
normalne, boskie, przepiykne stworzynia!
baby mają cycki, a chopy puloki,
jak my, TYSZ, dostąpią zbawiynia!

A L O J Z 
Co jo widza, Jorguś, co sie dzieje!
dej no mi sam szybko świynty wody,
działajom sam duszy te złodzieje,
rzić chcom zrobić z twoi gowy!

Alojz wstowo, żegno się czi razy, a wodom świynconom wykreślo symbol pięcioramienny gwiazdy

A L O J Z
A kysz, a kysz, porzućcie tych czarów,
sakramenckie szeolu pomioty,
Imperet illi Deus, supplices deprecamur
daemon retro ad infernum, ciule, kmioty!

J O R G
O pieronie, co to było!? Kaj jo jest? 
Tyś mi życie, Alojz, uratowoł!
"Jes jus po mie" padom "richtig fest" 
łon mi tam w gowie normalnie szterowoł!


Oda do cycków

Kyrie Eleison, Panie najświętszy!
Pierś jej, skarb najprzedniejszy,
chędoga to sprawa, każdy to powie
Lecz, powiedz sama, co po moim słowie? 

Kto raz go w łapę, swą miał sposobność
złapać i lubieżnie dotykać
Od razu poznał delikatność ich i nadobność
której nie zwykło się spotykać.

Spoglądać w nie, mógłbym bez przerwy,
włożyć miedzy nie, też mógłbym conieco,
Widok ten sam koi moje słabe nerwy
piękno ich i kształt, memu grzechu przeczą.

Bo jeno to prawda, a nie pic żaden,
że bez grzechu kto piersi twe poznaje:
bo to cielesność sacrum, stwierdzi każden
kto cielesności owej, cyckowej doznaje.

poniedziałek, 29 października 2012

The Zapewnienia


Rozmawiałem z miłą Panią, serce moje zapewniła:
"Marzeniami sny zapleciesz, wątłe mary pozorami!"
będąc sama marzycielką, z egzystencji tak wciąż kpiła: 
"Nie chcę prochem głowy sypać, wolę sen, choć tak mami."
Jakże cudna Ona była: włosy złote, usta pełne i czerwone,
gdy w jej oczy się spojrzało, chciało serce uciec z ciała,
miała skórę, niczym jedwab, piersi Wenus ukradzione,
"Nie chcę smutnieć, starzeć, jam w tym świecie taka mała.."
I niczym gwiazdy, spadał pył, niezgłębioną chwałą Pańską,
zapładniając siłą serce, które w niebo wzlatywało,
z aniołami chwaląc "Jestem", obietnicą ta niebiańską:
"Macie niebo, macie ziemię", mamy wszystko, się zdawało.

ZATWIERDZIŁY

rzygowiny torba
śmieci wrak
whiskey
człeka
cola coca
full taste zero
how good



czwartek, 25 października 2012

Krzy(k/ż)


Wszyscy wy, nad mierność miernoty, och, jak wami gardzę!
Zgińcie i idźcie w diabli, niedzielni wy kierowcy życia, 
Wężowe dziatki, tulcie mnie miłosiernie, wciąż trzymając gardę,
nie dając swym zapewnieniom lokaty pokrycia!
Och jak bardzo nie chcę być taki jak wy, och jak się tego boję,
bo musiałbym wzrastać, poprawić się i żyć należycie,
lecz jako syn marnotrawny, zdradzając was tak tutaj stoję,
dalej marniejsze niż marność będzie moje życie...
Uparłszy się wcześniej, że w dnie dziurę wykopię,
kopałem i kopałem, lecz kilof tam u góry został,
a teraz albo mułu metry, albo mam miernotę
wybrać, choć mniej mierną, kto by temu sprostał?


środa, 24 października 2012

Ten nos


Chyba płonie Babilon, chyba, bo już nie wiem
zmienia się wszystko tu i tam, w sensie: w moim życiu,
siedziałem wczoraj i piłem wodę, zimne miałem dłonie
myślałem o niej i o niej, i oczywiście o piciu. 

Patrzyłem w to zdjęcie, widziałem

oczy
nos
i włosy.
Patrzyłem w to zdjęcie, powiedziałem
te oczy
ten nos 
i te włosy

Patrzyłem w te zdjęcie i myślałem o życiu

myślałem nie o niej, lecz o niej, no i nie o piciu.
Zimno mi w stopy tak okropnie było,
i chyba się cieszę, że to się zmieniło,
i ciepło mi już w stopy, w dłonie również 
chyba mi ciepło, więc proszę uwierz: 

Chyba dam spokój.

Mam nowy pokój.
Taki okropny.
Krok to pochopny.
całkiem się mądry
niezbyt spokojny; 

Rzuciłem to w lewo, wszystko w lewo,

całym moim życiem rzuciłem żwawo 
w garści zmieszczone, ledwo jadalne,
wybrane, pomieszane, dość starannie
I nawet się nie obróciłem, za tym życiem całym
no i dobrze, bo nic nie zmieniwszy, nic by nie dały: 

urwały ręce, palce odmroziły, wątroba by siadła, serce szwankowało, usta zaślinione, właśnie! Bez rąk, palców, i innych mi potrzebnych członków, naprawdę.


A tak: 


Patrzyłem w niebo i myślałem o życiu

myślałem wtedy o niej, ale nie o piciu 
Zimno mi w palce tak okropnie było 
i chyba się cieszę, że to się zmieniło,
i ciepło mi już w stopy, w dłonie również 
jak cały ten babilon płonie...

CZUJESZ TEN SMRÓD, CZUJESZ!?

Hahahaha.

A tym babilonem jest dość subiektywna sprawa: 

jak mi czas leci, no i jak rośnie trawa, 
no i co z tego naprawdę, poważnie wynika
czy chce mi się spać, czy chce mi się czytać.

Sęk w tym, że na lini granicy musiałem przebywać,

cienka to linia, no i przesuwać się musiała, 
No i przez  tą inflację, pieniędzy mi znikać
zaczęło i sił do życia, och, jaka Bogu chwała.

wtorek, 16 października 2012

Cierpienia młodego Łukasza

"Cierpienia młodego Łukasza"



Siedemnastka mu stuknęła, no i napił się piwa
z rodzicami, ciotką no i pamięci świętej babką
teraz już pił i pił, wcale się nie ukrywał
no chyba, że czasem, a i to tylko z trawką...

Egzaltowany młodziak, znawca kulturowy,
dojrzały, dorosły, który wszystko już widział
głowa pełna, co chwilę przepis nowy
i taki na siebie pomysł wtedy przywdział:

"Jam jest Łukasz, Werterowy ów potomek...
Ból życia, istnienia, wszystkiego co możliwe,
tu anielskie skrzydełka i czarci ogonek,
a uczuć tych muszę zaznać prawdziwie.."

Zakochany bez pamięci, już na zawsze, no i basta,
Przez kosmos o miłości listy chciał pisać,
lecz za mała ta kurteczka, no i do krawca
czym prędzej, ekspresowo musiał się udać.

Zgolił wtedy wąsa, bóle życia go dopadły,
żyletka tępa strasznie, cierpienia piekielne,
z chłopczyka w mężczyzny obrządek pradawny,
łazienkowy który ziścić się musiał zupełnie.

Matka wzruszona i ojciec cały dumny,
siostra ze łzami za dorosłym woła bratem,
z dziecięcego żywota, w żywot rozumny
przeszedł odważnie, dorosły jest zatem!

Co z tego wynikło? Nic, bo na błędach wcale
uczyć się nie chce, no i zawsze wie lepiej:
"Kochanie, Łukaszku, rób co chcesz, ale...
Dej mi już pokój, do inkszy uciekej!"

"A to, że mosz zarost, mój TY dziubeczku,
wcale żeś chop tera nie oznaczo,
kup se lepi wiyncy chusteczków,
bo aura niemiło myśl ta roztaczo"

czwartek, 27 września 2012

    - Misiek, coś mi się wydaje, że ta cała twoja misja się chyba nie udała, no nie? - powiedział Bartek, w tym momencie ciemnowłosy chłopak, ubrany jak zakonnik, w ręce przesuwający paciorki różańca. Biła od niego dziwna energia, wrażenie, które powodowało, że wydawało się, że ma się gorączkę i zbliża się biegunka. Bartek zwrócił się do Miśka, chłopaka który szedł z przodu, obok szła Ona, najpiękniejsza kobieta, jednak z naturą kobiety niewiele mająca wspólnego.
- To jest już naprawdę nieistotne, Bartku - ciemnowłosy  się skrzywił, a Ona kontynuowała - Widocznie taki los czekał nas wszystkich... Oczywiście ja jako Matka o wszystkim wiedziałam, ale to była jedna z możliwości. Nasz dar, jak widzisz doprowadził do zniszczenia. Największa łaska okazała się zgubą...
- Tjap. - mlasknął Bartek - Jednak wolałbym, żebyś mnie nazywała Natanael, czy tak wiele wymagam? To nie jest chyba takie trudno do zrealizowania, o Alma Mater, Ty która rzekomo miałaś mieć księżyc pod stopami? 
- Ale pierdolicie! - wtrącił Misiek - Co mi przyszło z tych waszych wszystkich planów, przepowiedni, pierdolenie! Czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenia? A Ty po chuja modlisz się ten różaniec? Przecież Ona stoi obok, a jakiekolwiek inne Bóstwo w tym wszechświecie wyparowało razem z promieniowaniem! Poza tym jesteś aniołem! Aniołowie się nie modlą!
- Miernoto, moje kochanie - powiedziała Ona, a Bartek spojrzał na różaniec i się uśmiechnął - od kiedy Ty masz w ogóle swoje zdanie? Ty też święty nie jesteś...
- No dobra! Ale ja jako jedyny tutaj nie byłem nigdy przeznaczony do świętości! - zdenerwował się - ja jestem człowiekem! Co  wam to mówi!? My zawsze błądziliśmy, a wy, Bóg, aniołowie i demony, uważaliście, że jesteście tacy potężni! Jak ludzie mieli choć trochę poznać waszego boskiego pierwiastka, skoro już na starcie skonstruowaliście go tak, że jego dusza nie miała żadnego kontaktu z zaświatami? A jeśli już miała, to w najlepszym wypadku, taka osoba, praktycznie dobrowolnie poddawała się trepanacji, albo sama ją na sobie stosowała! Jeszcze cholera, nie mogliście się ludziom za każdym razem pokazywać jakoś... jednoznacznie? Przecież wy wszyscy możecie wyglądać jak chcecie! 
- Uspokój się! - krzyknął Bartek - na cholerę teraz masz się wkurzać? Czemu nas obarczasz winą za tą gehe... za ten rozpierdol? To wy sami się wytłukliście! Po pierwsze, to ludzie byli ukoronowaniem stworzenia, a fakt, że posiadaliście ciało, wcale nie przeszkadzał, sami sobie zapracowaliście na taki stan rzeczy, trzeba było przestać palić świętych na stosach! Po drugie, wcale nie mieliśmy jakichś nadprzyrodzonych mocy, po prostu nie było nas widać, a po trzecie nie możemy przybierać dowolnej postaci...
- No pewnie, teraz nie.. - odetchnął - Bo jakim sposobem? Teraz jesteśmy równi. W ogóle, jakim sposobem ja widzę wasze postaci, czy my aktualnie nie powinniśmy być czymś... innym?
- Pismo mówiło, że gdy nadejdzie Królestwo niebieskie...
- Dupa, dupa! Jakie królestwo?! Przecież zdmuchnęło wszystko, tutaj nie ma już NIC. Nasz wszechświat jest już naprawdę pusty. W ogóle, jakim sposobem człowiek mógł unicestwić to wszystko? Jaki to wspaniały plan uknułaś z Ojcem, że pozostawiliście furtkę dla ludzi, że mogli zabić Boga? Przecież nawet Lucyfer nie był w stanie tego zrobić? 
- Słuchaj, to nie jest takie proste - odchrząknął Natanael - Bóg też ma jakieś siły witalne, przepraszam, miał... W sensie, niby był wszechmocny, ale... No bo zobacz: dla człowieka być wszechmocnym, to móc żyć wiecznie mieć w cholerę pieniędzy, przynajmniej, kiedy to było jeszcze możliwe. Dla aniołów, to mieć swoich wyznawców, jakieś moce, zdawałoby się nieskończone. No i takie myślenie powodowało, że Bóg wydawał się wszechmocny, tyle, że dla nas, bo dla niego był to normalny stan rzeczy, no nie wiem naprawdę! Nigdy nie rozmawiałem z nimi tak na poważnie.
- No to powiedz mi, jakim sposobem, Bóg mógł stracić tą wszechmoc? Bo nie rozumiem - Misiek był poirytowany. 
- Zwieńczenie czasu wymagało poświęcenia, a ofiara i ból były niezbędny by doprowadzić ród ludzki do tronu pańskiego... - Była to najwidoczniej jakaś przepowiednia, ponieważ Jej głos zmienił się. Normalnie, gdy zaświaty jeszcze istniały, robiło to na ludziach ogromne wrażenie, ale w tym momencie było to co najmniej groteskowe, tak groteskowe, że Bartek parsknął śmiechem.
- Słuchaj, Misiek, cztery armaggedony, plus trzy fałszywe, kilka pomyłek, gdy zaczęto rozpieczętowywać księgi, bo ktoś w piekle dla żartu strefy czasowe pozamieniał, siedmiu mesjaszy, jeden abortowany, z milion fałszywych, którzy tak wzmagali wiarę, że siłą rzeczy Bóg musiał im się objawiać, wszystkie te cuda, albo... Wiesz, u was to było tak, że jak ktoś o kimś myślał, to go piekły uszy, no nie? 
- No? - zdziwił się Misiek
- Wyobraź sobie co czuł Jezus, jak ktoś dostawał stygmatów, cholera! No i to wszystkich trochę wyczerpało, potem ktoś, już pod koniec, zostawił bramę do raju otwartą, no i jak pierdykło... No, a swoją drogą to tą bombą to trochę przegięliście.
- Dobra, dobra... To jest totalnie bez sensu! Brama do raju otwarta, a co to niby zmienia? Ale przecież piekło było zamknięte! 
- Dziecko drogie, losy wszystkich duszyczek zostały na wieczność połączone, by pełnia zbawienia spełniła się w sercach ludzkich...
- Co? Baal zrobił podkop, miał jakieś pretensje, że go w złym świetle przedstawili, no a potem nikt tego nie zasypał, bo wiesz, raj, to wszyscy tylko łazili i śpiewali, nikomu do głowy nie wpadło... A Ci z dołu tylko przyłazili do góry, albo podpieprzali jakieś jedzenie, albo wkradali się do góry i tam siedzieli.
- Dobra, dobra! Ale, czemu ja żyję nadal, czemu my żyjemy? - Misiek był już całkiem zdziwiony.
- Wiesz, miało być tak, jak wtedy, w Betlejem, tyle, że na odwrót, jakaś idea z pokalanym poczęciem, czy jakoś tak...  Judasz miał zawsze popieprzone pomysły... a Ojciec sypialnie miał odizolowaną od Ziemi i Zaświatów, więc jakoś tak wyszło... - Zapadła cisza, Miśkowi opadła szczęka. Przez całe życie dowiadywał się o Bogu, ale tego dowiedzieć się nie mógł.
- Ale, ale... co Ty tam robiłeś? 
- Eee.. głupia sprawa, daj spokój... - odwrócił wzrok Natanael
- Noo, mów! - zainteresował się Misiek
- Byli bowiem aniołowie, którzy uzupełniali Ojca, niczym jego członki byli... - odpowiedziała Ona
- Koniec rozmowy... !

środa, 26 września 2012

S i l i u s  f a r c i m i n i s

Znamię odmiany i niesprawiedliwości zadość się staje*

________________________

Część I

A L O J Z 
Kaj burze bijom i pierom się gorole
na pograniczu hadesu, kresu istnienio
kaj to niy mają sztućców na stole
Kaj to brynica złośliwie się spienio:
Widziołch jo dziwy złe i łokropne
cowieki jak niymce godali bez synsu
ginyli w ancugach łoni bezpowrotnie
za nic mieli nosz ród hanysów!

C H Ó R
Kaj burze bijom i pierom się gorole
na pograniczu hadesu, kresu istnienio
kaj to niy mają sztućców na stole
Kaj to brynica złośliwie się spienio


A L O J Z 
Godali pokryntnie na pewno nom zguba
ciule łokropne i cwane pierony
pozawiyrali kożdo tam gruba
żeby mógł łostać gorol spełniony

J O R G 
Godej no li pryndko ło co ci chodzi
bo jus żech jest stary i gupi
straszny mi łobroz myśl ta przywodzi
ale pryndko, bo szwaja mi fest dupi
(boch z gruby, co ją tak miłujes,
przyjechoł, co się tak dziwujes?)

C H Ó R
Bo łon z gruby, co ją tak miłujes,
przyjechoł, co się tak dziwujes!

A L O J Z
Łokropny to swąd, prziznom ci racja
ale na to już nic niy zrobiysz
jak łokropno i wężowo to nacja
zaro jak ci powiym, się dowiysz: 
Ida jo do sklepu, kupić se flaszecka
sklep richtig fajny, no i wybór srogi
no i ekspediyntka piykno miała kiecka!
Jak niy zajdzie tyn policaj mi drogi ...
pieron gizd łokropny, wężowy potomek
pado mi: "Pan jest bardzo pijany,
Niedostępny pozostanie trunek!"
Co za gizdy, co za chamy!

C H Ó R 
Poszoł łon do sklepu, kupić se flaszecka
sklep richtig fajny, no i wybór srogi
no i ekspediyntka piykno miała kiecka!
Jak niy zajdzie tyn policaj mu drogi ...

J O R G
Bijom, pożar, tragedyja, co ty godosz!
Dyć my ino po jedny ćwiareczce
Nic niy zrobisz, choby tam som farorz
świyntom wodą łobmuł twoje rynce

A L O J Z 
Toć to nic jesce, chopie, królu złoty
piana z gymby bije mu łokropnie
cy to ludzie, cy jus behemoty
myślołch nad tym dość sromotnie!
No to padom tak do niego pryndko,
kierowniku, policaju, drogi panie
a łon choby ze moplika dyntkom
buł i, dup, zaczimoł swoje łoddychanie

C H Ó R 
No to padom tak do niego pryndko,
kierowniku, policaju, drogi panie
a łon choby ze moplika dyntkom
buł i, dup, zaczimoł swoje łoddychanie

A L O J Z 
I tyn notes w swoje szpony demoniczne biere
i wypisuje dup z górny półki kary
Jo se myśla: "Chopie drogi, na dekiel ci piere?"
cy to jesce widno, cy to nocne som mary? 
Pacza a tam fortuna z kabzi mi ucieko
ciynżko na sercu powoli sie robi,
w nogach, kule bele, jakoś mi tak leko
a serce jak wali, jak łokropnie zgobi!

C H Ó R
I tyn notes w swoje szpony demoniczne biere
i wypisuje dup z górny półki kary
Jo se myśla: "Chopie drogi, na dekiel ci piere?"
cy to jesce widno, cy to nocne som mary? 



* Jedyny zachowany przekład dzieła Hanystotelesa, podzielony został na kilka części.


Ciulcyt i Goroliusz

- No i tak, jak żech godoł A fructibus eorum cognoscetis eos, a te ciule ino tam łazom i pijom te pierońskie gorzoły! Aeris alieni comes miseria, a łoni ino na tyn zeszyt to bierom! Dyć to gowa boli i w dupie scypi, ino by sie dupili, abo za dupami łoglondali, a przeca Ad imaginem quippe Dei factus est homo! Jo już nie mom nerwów na to, jezech stary, prowda Jasiu, że Aetas dulcissima adulescentia est, ale dyć niy mogymy tak cołkie życie! - Tu Jorguś odpalił papierosa - A ta Jadzia, co sprzedowo, to dlo nich istno Alma Mater. Jeronie, Jeronie, w dupach im się poprzewrocało! No ale, łod dzieciństwa, jak to godają, Janek, Amicus stultorum similis efficietur, niy? ... - Jorguś prowadził monolog do swojego psa.

- Ja, Hyniek, wiys jaki z tego morał? - powiedział Stefek
- Jaki? Powiydz no! - zapytał rozmówca
- Niy pij wody dla przigody umyj se w ni rynce! A dlo piykny przigody pij Tyskie książynce! - odpowiedział zadowolony na pytanie pierwszy.
- Ja! - Zripostował drugi.

I tak to dochodza do wniosku, że subiektywny hanys to jednak lepi jak nieobiektywny gorol co to zamieszkoł w Bytomiu, swoisty wilk w owczy skórze. Niy dogodos sie!

"Gorol caecus, Hanys magister optimus" - Hanystoteles

tł: 
"Gorole to dupcom bez sensu, a Hanyse to takie mondre chopy!" 

poniedziałek, 10 września 2012

Sentyment za sentymentami, pierdu pierdu lalala.

Bosch - "BOSCH"
Na dobry start, no i by dodać temu wszystkiemu artystycznego smaczku, obok obrazek przedstawiający twórczość Boscha.

- Słuchaj, wiesz, jak to jest? - zapytał Misiek, zaciągnął się papierosem i zmrużył oczy wyczekując sensownej odpowiedzi. Jednak gdy Kasia nadal nie chciała jej udzielić, odpowiedział sobie sam.
- No bo... - przeciągnął "o" do granic możliwości - strać wszystko, w sensie pieniądze, żarcie, no nie wiem, kogoś, kto zawsze był obok... - tu zrobił dramatyczną pauzę - to wszystko jest mały chuj! No bo, wbrew naszym wszystkim zapewnieniom, oczekiwaniom i tym całym subiektywnym wmawianiem sobie sensu życia, jest fakt, że to wszystko: te zapewnienia, oczekiwania i te całe subiektywne pierdolenie na temat sensu życia, ma naprawdę cholernie duży wpływ na nasze życie. Kapujesz, Kasia? - zrobił świdrujący wzrok, przekrzywił wargi, zaciągnął się papierosem kolejny raz i spojrzał tępo na Kasię.

- Mhm.. - Kasia była naćpana, a Misiek o tym dobrze wiedział. 
- Bądź ateistą całe życie, koło dupy przeleci Ci miłosierdzie pańskie, nie wzruszy Cię jego brak, czy nadmiar, czy cholera wie co... - rozkręcił się Misiek
- Noo... Kotek, ale szy ty jesteś ateistą? - zapytała nagle Kasia
- Eee.. Nie - odpowiedział zdziwiony - ufaj Panu, no i bądź w tym zaufaniu przeświadczony o jego dobroci, to wtedy będzie spoko, gorzej jeśli będziesz przeświadczony o jego istnieniu, ale gorzej z tym rozumieniem jego specyficznego poczucia miłości wobec ciebie, a pewnie i poczucia humoru, jak mi się zdaje, bardzo nietypowego poczucia humoru. 
- Ale ty jesteś... - tu Kasia przeciągnęła "ś" - wierzący, no nie?
- No, tak? - Misiek bardzo się zdziwił - Więc? 
- Nie wiem - tu jej się odbiło - chodź do wyra, chodź...
- No, Kasia! Właśnie! - olśniło Miśka, po czym zaczął potężnie gestykulować - Bóg umarł, a jedynie popędy... - nie zdążył. Nie miał jak.
 Bez spodni.

*** 
(dramatyczna przerwa)
(dumdumdumdum)



Zza rzeczki busik wyjechał, a ja w busiku,
już późno, naprawdę, a serce stęsknione: 
bluzkę przeźroczystą miałaś, ja musiałem siku!
Och, kochanie, spotkanie wymarzone...
I byłem zakochany, w sensie już od razu, 
chciałbym się ożenić, och, moje kochanie:
Lepsza od cudu, bez ramy obrazu 
lodów waniliowych... już nic nie stanie
na naszej i na drodze naszej miłości, 
wszak nie cierpisz blondynów;
będziemy mieli ogródek i przytulne włości
będę księdzem, bez córki i synów...
Chociaż czasem coś zrobimy, tak myślę, 
z przyjemności i potrzeby nazwiska zatrzymania
na świecie i kiedyś w świat ów je wyślę, 
na własne, dorosłe utrzymania: 
Bo ja już dorosły jestem, wszystko widziałem
prawda, och, kochanie, mówię od razu
Na tysiąc procent, na zawsze się zakochałem,
nawet szyby umyję i pozbędę mazów 
gdy mnie o to poprosisz, skarpetki poceruję 
umyję talerze i przestanę palić 
(Jeśli mi się uda, jeszcze nad tym popracuję,
ale to jakbym już rzucił, nie chcąc się chwalić) 
No i widzisz, miłości, jak prawdziwe uczucie
łączy nas i na zawsze (z pewnością) złączy,
a jeśli myślisz inaczej, to myśli te głupie,
wyrzuć z głowy...
-  mam to w dupie, dawać wódy!