- Misiek, coś mi się wydaje, że ta cała twoja misja się chyba nie udała, no nie? - powiedział Bartek, w tym momencie ciemnowłosy chłopak, ubrany jak zakonnik, w ręce przesuwający paciorki różańca. Biła od niego dziwna energia, wrażenie, które powodowało, że wydawało się, że ma się gorączkę i zbliża się biegunka. Bartek zwrócił się do Miśka, chłopaka który szedł z przodu, obok szła Ona, najpiękniejsza kobieta, jednak z naturą kobiety niewiele mająca wspólnego.
- To jest już naprawdę nieistotne, Bartku - ciemnowłosy się skrzywił, a Ona kontynuowała - Widocznie taki los czekał nas wszystkich... Oczywiście ja jako Matka o wszystkim wiedziałam, ale to była jedna z możliwości. Nasz dar, jak widzisz doprowadził do zniszczenia. Największa łaska okazała się zgubą...
- Tjap. - mlasknął Bartek - Jednak wolałbym, żebyś mnie nazywała Natanael, czy tak wiele wymagam? To nie jest chyba takie trudno do zrealizowania, o Alma Mater, Ty która rzekomo miałaś mieć księżyc pod stopami?
- Ale pierdolicie! - wtrącił Misiek - Co mi przyszło z tych waszych wszystkich planów, przepowiedni, pierdolenie! Czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenia? A Ty po chuja modlisz się ten różaniec? Przecież Ona stoi obok, a jakiekolwiek inne Bóstwo w tym wszechświecie wyparowało razem z promieniowaniem! Poza tym jesteś aniołem! Aniołowie się nie modlą!
- Miernoto, moje kochanie - powiedziała Ona, a Bartek spojrzał na różaniec i się uśmiechnął - od kiedy Ty masz w ogóle swoje zdanie? Ty też święty nie jesteś...
- No dobra! Ale ja jako jedyny tutaj nie byłem nigdy przeznaczony do świętości! - zdenerwował się - ja jestem człowiekem! Co wam to mówi!? My zawsze błądziliśmy, a wy, Bóg, aniołowie i demony, uważaliście, że jesteście tacy potężni! Jak ludzie mieli choć trochę poznać waszego boskiego pierwiastka, skoro już na starcie skonstruowaliście go tak, że jego dusza nie miała żadnego kontaktu z zaświatami? A jeśli już miała, to w najlepszym wypadku, taka osoba, praktycznie dobrowolnie poddawała się trepanacji, albo sama ją na sobie stosowała! Jeszcze cholera, nie mogliście się ludziom za każdym razem pokazywać jakoś... jednoznacznie? Przecież wy wszyscy możecie wyglądać jak chcecie!
- Uspokój się! - krzyknął Bartek - na cholerę teraz masz się wkurzać? Czemu nas obarczasz winą za tą gehe... za ten rozpierdol? To wy sami się wytłukliście! Po pierwsze, to ludzie byli ukoronowaniem stworzenia, a fakt, że posiadaliście ciało, wcale nie przeszkadzał, sami sobie zapracowaliście na taki stan rzeczy, trzeba było przestać palić świętych na stosach! Po drugie, wcale nie mieliśmy jakichś nadprzyrodzonych mocy, po prostu nie było nas widać, a po trzecie nie możemy przybierać dowolnej postaci...
- No pewnie, teraz nie.. - odetchnął - Bo jakim sposobem? Teraz jesteśmy równi. W ogóle, jakim sposobem ja widzę wasze postaci, czy my aktualnie nie powinniśmy być czymś... innym?
- Pismo mówiło, że gdy nadejdzie Królestwo niebieskie...
- Dupa, dupa! Jakie królestwo?! Przecież zdmuchnęło wszystko, tutaj nie ma już NIC. Nasz wszechświat jest już naprawdę pusty. W ogóle, jakim sposobem człowiek mógł unicestwić to wszystko? Jaki to wspaniały plan uknułaś z Ojcem, że pozostawiliście furtkę dla ludzi, że mogli zabić Boga? Przecież nawet Lucyfer nie był w stanie tego zrobić?
- Słuchaj, to nie jest takie proste - odchrząknął Natanael - Bóg też ma jakieś siły witalne, przepraszam, miał... W sensie, niby był wszechmocny, ale... No bo zobacz: dla człowieka być wszechmocnym, to móc żyć wiecznie mieć w cholerę pieniędzy, przynajmniej, kiedy to było jeszcze możliwe. Dla aniołów, to mieć swoich wyznawców, jakieś moce, zdawałoby się nieskończone. No i takie myślenie powodowało, że Bóg wydawał się wszechmocny, tyle, że dla nas, bo dla niego był to normalny stan rzeczy, no nie wiem naprawdę! Nigdy nie rozmawiałem z nimi tak na poważnie.
- No to powiedz mi, jakim sposobem, Bóg mógł stracić tą wszechmoc? Bo nie rozumiem - Misiek był poirytowany.
- Zwieńczenie czasu wymagało poświęcenia, a ofiara i ból były niezbędny by doprowadzić ród ludzki do tronu pańskiego... - Była to najwidoczniej jakaś przepowiednia, ponieważ Jej głos zmienił się. Normalnie, gdy zaświaty jeszcze istniały, robiło to na ludziach ogromne wrażenie, ale w tym momencie było to co najmniej groteskowe, tak groteskowe, że Bartek parsknął śmiechem.
- Słuchaj, Misiek, cztery armaggedony, plus trzy fałszywe, kilka pomyłek, gdy zaczęto rozpieczętowywać księgi, bo ktoś w piekle dla żartu strefy czasowe pozamieniał, siedmiu mesjaszy, jeden abortowany, z milion fałszywych, którzy tak wzmagali wiarę, że siłą rzeczy Bóg musiał im się objawiać, wszystkie te cuda, albo... Wiesz, u was to było tak, że jak ktoś o kimś myślał, to go piekły uszy, no nie?
- No? - zdziwił się Misiek
- Wyobraź sobie co czuł Jezus, jak ktoś dostawał stygmatów, cholera! No i to wszystkich trochę wyczerpało, potem ktoś, już pod koniec, zostawił bramę do raju otwartą, no i jak pierdykło... No, a swoją drogą to tą bombą to trochę przegięliście.
- Dobra, dobra... To jest totalnie bez sensu! Brama do raju otwarta, a co to niby zmienia? Ale przecież piekło było zamknięte!
- Dziecko drogie, losy wszystkich duszyczek zostały na wieczność połączone, by pełnia zbawienia spełniła się w sercach ludzkich...
- Co? Baal zrobił podkop, miał jakieś pretensje, że go w złym świetle przedstawili, no a potem nikt tego nie zasypał, bo wiesz, raj, to wszyscy tylko łazili i śpiewali, nikomu do głowy nie wpadło... A Ci z dołu tylko przyłazili do góry, albo podpieprzali jakieś jedzenie, albo wkradali się do góry i tam siedzieli.
- Dobra, dobra! Ale, czemu ja żyję nadal, czemu my żyjemy? - Misiek był już całkiem zdziwiony.
- Wiesz, miało być tak, jak wtedy, w Betlejem, tyle, że na odwrót, jakaś idea z pokalanym poczęciem, czy jakoś tak... Judasz miał zawsze popieprzone pomysły... a Ojciec sypialnie miał odizolowaną od Ziemi i Zaświatów, więc jakoś tak wyszło... - Zapadła cisza, Miśkowi opadła szczęka. Przez całe życie dowiadywał się o Bogu, ale tego dowiedzieć się nie mógł.
- Ale, ale... co Ty tam robiłeś?
- Eee.. głupia sprawa, daj spokój... - odwrócił wzrok Natanael
- Noo, mów! - zainteresował się Misiek
- Byli bowiem aniołowie, którzy uzupełniali Ojca, niczym jego członki byli... - odpowiedziała Ona
- Koniec rozmowy... !